Przyjęliśmy do pracy nowych nauczycieli

Dodano 2017-08-29 15:32:50 Z wiceprezydentem Piotrem Jóźwiakiem, który odpowiada za oświatę w Lesznie, rozmawia Lidia Matuszewska.

- 4 września odbędzie się w Lesznie wojewódzka inauguracja nowego roku szkolnego. To jest szczególny rok, bo wchodzi w życie reforma oświaty przygotowana przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Leszno jest do niej przygotowane?

- Tak. Nie mieliśmy większych problemów, aby to zrobić. Cały rok pracowaliśmy nad tym, aby dostosować naszą edukację do zmian, które wynikają z reformy. Chciałabym podziękować za dobrą współpracę radnym oraz dyrektorom szkół. W szczególności dyrektorom gimnazjów, bo oni nie byli z reformy zadowoleni i ja to rozumiem. Reforma wygasza gimnazja, dla nich oznacza koniec pracy na zajmowanych do tej pory stanowiskach. Mimo to pomogli nam, samorządowcom, znaleźć dobre rozwiązania, które w pierwszej kolejności mają na celu dobro uczniów. Odbyliśmy wiele spotkań i wiele rozmów. Przy okazji wprowadzania reformy udało nam się podjąć też inne działania, na przykład inaczej zorganizować nauczanie dwujęzyczne w szkołach.

 - Wiele samorządów zwraca uwagę, że wprowadzenie reformy oznacza dla gmin dodatkowe koszty, sięgające milionów złotych. Ile kosztuje reforma oświaty w Lesznie?

- W zasadzie w Lesznie takich dodatkowych kosztów nie ponieśliśmy. Samorządowcy innych miast, kiedy mówią o koniecznych wydatkach to wyliczają przede wszystkim koszty związane z dostosowaniem budynków po gimnazjach do uczniów szkół podstawowych, a więc zakupem odpowiednich mebli, czy remontem toalet. Mogą to też być koszty przygotowania szkół podstawowych do przyjęcia kolejnego rocznika, a więc klasy siódmej i organizacji pracowni przedmiotowych. U nas wszystkie gimnazja, poza jednym, były przy szkołach podstawowych. Połączyliśmy je w jedną szkołę podstawową i inne koszty nam odpadły.

Nie mieliśmy też zwolnień nauczycieli wynikających z wprowadzenia reformy, więc nie mamy wydatków na odprawy dla nich. Odprawy otrzymali ci pracownicy, którzy przeszli na emeryturę, ale takie wydatki mamy co roku.

 - Wszyscy nauczyciele utrzymali etaty?

- Rozwiązaliśmy jedną umowę o pracę. Dotyczy ona nauczyciela gimnazjum, który postanowił założyć własną działalność. Nie naciskał, aby zostać w szkole. Około trzydziestu nauczycieli ma ograniczone etaty. Co ciekawe, połowa z nich pracuje w tej samej szkole ponadgimnazjalnej. Te ograniczenia nie wynikają zatem z reformy, bo szkoły ponadgimnazjalne na reformie zyskają - nauka w nich potrwa o rok dłużej. Sporo ograniczeń etatów dotyczy nauczycieli języka angielskiego, bo nie było już naboru do gimnazjum dwujęzycznego. Były też takie przypadki, że nauczyciele mieli etat lub nawet półtora w jednej szkole, a jeszcze po kilka godzin w innej placówce. I teraz te dodatkowe godziny stracili. Są nauczyciele, którzy brak pełnego etatu będą rekompensować sobie z puli tzw. godzin dodatkowych, pozalekcyjnych. Ale, co warto podkreślić, przyjęliśmy też do pracy nowych nauczycieli.

 - Do jakich szkół?

- Głównie do szkół podstawowych. Ogólnie w szkołach mamy niewielki niedobór nauczycieli matematyki i fizyki.

 - Gimnazjum nr 1 przy placu Komeńskiego i Szkoła Podstawowa nr 3 przy placu Metziga - od 1 września to będzie jedna szkoła podstawowa w dwóch oddalonych od siebie budynkach. Jak będzie funkcjonować?

- W budynku gimnazjum będą się uczyć klasy drugie i trzecie gimnazjum oraz dwujęzyczne klasy siódme podstawówki. Dzieci rozpoczynające naukę w klasach pierwszych będą w obiekcie przy placu Metziga, bo taka była wola rodziców. Nauczyciele starszych klas będą chodzić między budynkami. Docelowo cała szkoła będzie się mieścić przy placu Komeńskiego. Będziemy ten obiekt modernizować, przy nim ma powstać sala gimnastyczna. Przyznaję, że było trochę zamieszania z połączeniem tych szkół i rodzice mogli czuć się zdezorientowani, ale to jest już za nami. Zaproponowaliśmy, że klasa siódma w tej szkole będzie dwujęzyczna polsko-angielska, pod patronatem II LO. Ogłosiliśmy nabór i okazało się, że otworzymy aż dwie takie klasy. Zainteresowanie było spore. Zgłosiła się młodzież z innych szkół podstawowych w Lesznie, ale też spoza miasta. Ci uczniowie mogli spokojnie kończyć naukę w swoich dotychczasowych podstawówkach, a jednak zdecydowali się na zupełnie nową szkołę.

- Szkoły ponadgimnazjalne proponowały uczniom nowe kierunki kształcenia. Które cieszyły się największą popularnością, a gdzie nabór być niższy niż oczekiwaliście?

- Dobrze wypadł nabór do klasy klasycznej w I LO, gdzie młodzież będzie się uczyć greki i łaciny. Z informacji, które posiadam, to jest jedyna taka klasa w Wielkopolsce. Chcemy, żeby to była klasa olimpijska, której uczniowie będą osiągali dobre wyniki w olimpiadach przedmiotowych. Udało się otworzyć technikum geodezyjne, czyli klasę wojskową w Zespole Szkół nr 4. Utrzymaliśmy klasy policyjne i piłkarskie w III LO. Nie udało się natomiast uruchomić wszystkich planowanych klas w szkołach branżowych, czyli zawodowych, bo brakowało chętnych.

 - Co jeszcze można zrobić, żeby młodzież chciała się uczyć w szkołach zawodowych?

- Rozmawiamy o tym z pracodawcami, z Izbą Rzemieślniczą i Regionalną Izbą Przemysłowo-Handlową, z dyrektorami szkół i mediami. A jednak zainteresowanie szkołami zawodowymi nie jest tak duże, jakbyśmy tego oczekiwali. Myślę, że aby to zmienić trzeba kilku lat ciężkiej pracy. Zrobiliśmy już naprawdę sporo i nie odpuszczamy. Co roku odbywa się Dzień Zawodowca, gdzie promowana jest nauka w klasach zawodowych. We wrześniu odbędą się Leszczyńskie Dni Nauki w Inkubatorze Przedsiębiorczości. Zespół Szkół Technicznych uruchomi niebawem specjalny portal internetowy, gdzie będą zamieszczane informacje dotyczące szkolnictwa zawodowego i ofert pracy w leszczyńskich przedsiębiorstwach. Prezesi firm będą chodzić do szkół, spotykać się z młodzieżą.

 - Tylko jedna osoba złożyła podanie do policealnej szkoły dla dorosłych, która miała powstać w ZST. Miała ona uczyć specjalistów najbardziej poszukiwanych przez pracodawców, to oni wskazali kierunki kształcenia.

- Tak, nie udało nam się uruchomić tej szkoły, mimo że pracodawcy niemal w ciemno gwarantowali pracę dla każdego jej absolwenta. Trudno, będziemy próbować dalej.

 - Od stycznia tego roku działa Zespół Obsługi Placówek Oświatowych, czyli wspólna księgowość dla wszystkich szkół i przedszkoli. To rozwiązanie miało przynieść konkretne oszczędności. Przyniosło? Jakie?

- Jesienią zwołamy posiedzenie Komisji Edukacji Rady Miejskiej, gdzie przedstawimy wyniki działalności ZOJO. Myślę, że wtedy pochwalimy się też oszczędnościami.

 - A na dziś, według pana, ZOJO się sprawdza?

- Na początku było trochę problemów organizacyjnych. Wciąż są dyrektorzy, którym ten system nie odpowiada, bo przez lata mieli księgową pod ręką, a teraz muszą dojeżdżać do ZOJO. Ja to rozumiem. Ale moim zdaniem ZOJO z każdym miesiącem będzie funkcjonowało sprawniej.

 - Wszystkie księgowe ze szkół przeszły do ZOJO?

- Nie. Część odeszła z pracy. Były też takie przypadki, że księgowa została w szkole, ale pracuje teraz na innym stanowisku, na przykład sekretarza szkoły, bo była taka możliwość. W ZOJO pracuje obecnie około 40 osób. Od 1 września będą one obsługiwać 37 jednostek oświatowych. Będą się zajmować między innymi planowaniem, księgowością, podatkiem vat, płacami, płatnościami.

 - Przed jakimi wyzwaniami stoi leszczyńska oświata?

- Życie nie znosi próżni, więc chcemy, aby oferta edukacyjna szkół w Lesznie była jeszcze lepsza niż jest. Jesteśmy, jako samorząd, otwarci na nowości. Z doświadczenia wiem, że największe szanse na realizację mają te pomysły, z którymi przychodzą do nas dyrektorzy szkół. Jeśli my coś im narzucamy, to częściej napotykamy na opór.

Wyzwaniem będzie z pewnością otwarcie nowej siedziby Szkoły Podstawowej nr 4 w Zaborowie, które planujemy na wrzesień roku 2018, nowa hala sportowa przy Szkole Podstawowej nr 7 oraz modernizacja budynku po Gimnazjum nr 1 i jego otoczenia.

 - Dziękuję za rozmowę.