Piec to nie śmietnik

Dodano 2019-01-30 08:17:13 Sypią się kary za niewłaściwe ogrzewanie mieszkań Sezon grzewczy w pełni, więc leszczyńscy strażnicy miejscy mają ręce pełne roboty. Dziennie odbywa się ok. 25 kontroli. Sprawdzają, czym mieszkańcy palą w piecach.

Od 1 do 27 stycznia 2019 roku funkcjonariusze przeprowadzili 235 kontroli, z których 142 zakończyło się bez uwag. Udzielili 45 pouczeń i wypisali 36 mandatów, na kwoty od 100 do nawet 500 zł. W sumie od września 2018 do 27 stycznia 2019 tych kontroli było już 568, a mandatów 86.

- Niektóre przypadki są wyjątkowo haniebne - uważa Dominik Sadowski, zastępca komendanta Straży Miejskiej. - W miniony piątek, około godziny 21:30 mieszkanka Zatorza powiadomiła nas o silnym zadymieniu z komina i duszącym, nieprzyjemnym zapachu dymu. Zgłoszenie dotyczyło zakładu na Zatorzu. Strażnicy miejscy weszli na jego teren z pracownikiem firmy i zobaczyli duże ilości foliowych opakowań. Pracownik, który je ładował do pieca został ukarany mandatem w kwocie 500 złotych. Oprócz tego sprawę przekierowaliśmy do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, by zainteresowano się tym, co się dzieje w tej firmie.

Dzień później strażnicy miejscy zostali zaalarmowani z powodu silnego zadymienia przy ulicy 55. Pułku Piechoty oraz na sąsiednich ulicach. Były spowite mgłą, kierowcy musieli spuszczać nogi z gazu ze względu na fatalną widoczność. Strażnicy miejscy szybko dotarli do sprawcy. Właściciel posesji wprawdzie do palenia używał miału i drewna, ale nieprawidłowo rozpalał piec - używał do tego kolorowych gazet. Ostatecznie mężczyzna otrzymał mandat. Dodajmy, że nie była to pierwsza grzewcza kontrola na tej posesji.

Jeszcze jeden przykład ze stycznia. W czasie kontroli funkcjonariusze znaleźli w piecu wypalone kable. W ten sposób pewien pan chciał pozyskać miedź. Ponadto do pieca wrzucił laminowane płyty meblowe. Strażnicy miejscy wręczyli mu mandat w wysokości 500 zł.

- Często się zdarza, że mieszkańcy do rozpalania używają kolorowych gazet albo kartonów, czego robić nie wolno. Szczególnie dotyczy to starszych osób, które tłumaczą, że ten sposób palenia stosują od dawna. Trudno im zmienić negatywne przyzwyczajenia - przekazuje Dominik Sadowski. - Przepisy wyraźnie mówią, że w pomieszczeniu, gdzie znajduje się piec nie może być nic poza drewnem i opałem. Jeżeli są jeszcze kartony, kolorowe gazety czy plastiki można domniemać, że służą do rozpalania w piecu.

W sytuacjach, kiedy zachodzi podejrzenie, że do pieca trafia nie to co powinno, strażnicy miejscy mają możliwość pobrania próbki z pieca, która jest przesyłana do laboratorium.

- Strażnicy miejscy sami też sprawdzają co jest w palenisku. Znajdują tam na przykład śruby, kable, okucia od okien, płyty meblowe. Zdarzył się nawet parasol, dziecięce ubranka czy buty - wymienia zastępca komendanta.

Czym tłumaczą się winni?

- Jeśli wina jest ewidentna, raczej nie ma dyskusji. Spuszczają tylko głowę i proszą o łagodną karę - odpowiada Dominik Sadowski.

Najwięcej pracy strażnicy miejscy mają na Zatorzu, Zaborowie i Gronowie.

- Dostajemy sygnały od mieszkańców, że nasze kontrole mają pozytywny skutek. Są miejsca, gdzie się poprawiło, zanieczyszczanie powietrza jest mniejsze - dodaje zastępca komendanta.

Autor: jrs

Fot. Straż Miejska w Lesznie

Jeden z mieszkańców do pieca wrzucał kable, by pozyskać miedź.